Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...
Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...
MASAKRA PRZED ZAKRĘTEMKiedyś, dość dawno temu, udałem się z kumplami z bloku na wycieczkę rowerową. Oczywiście nie wolno nam było wyjeżdżać poza osiedle (najstarszy z nas miał wtedy chyba 8-9 lat), więc pierwszym kierunkiem jaki obraliśmy były trzy wysokie, niebieskie budynki, widoczne z dość daleka - chcieliśmy je zobaczyć z bliska (jak się później dowiedziałem były to akademiki). Posiadałem rower marki bliżej nieznanej, aczkolwiek wszyscy mówili na to ’kolarzówka’, z niedziałającymi (no, prawie) przerzutkami, więc jechało się trochę ciężko. Rower był trochę stary, o czym przekonałem się na własnej skórze (a raczej jej braku w kilku miejscach).
Dość długi, stromy zjazd żwirowaną drogą, na końcu dość ostry zakręt w lewo (ok 90 stopni). Pędzę jak szalony, ale wypadałoby jednak troszkę przyhamować przed wejściem w zakręt. Tak też zrobiłem, tyle że trochę mi nie wyszło. Albo wyszło aż za dobrze - złamaną rączkę od tylnego hamulca (nie miałem w rowerze znanej wszystkim ’kontry’, tylko hamulce ręczne) do dziś trzymam jako pamiątkę po tym co się wydarzyło parę sekund później.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą