Wydaje się, że trudno o bardziej pokojowe narzędzie niż parasol. A jednak - ludzie bardzo często wykorzystują go do celów zdecydowanie innych niż ochrona przed deszczem.
W 1891 roku w jednym z nowojorskich barów kłótnia pomiędzy pewnym lokalnym bywalcem a przyjezdnym Anglikiem stała się zacięta. Nie trzeba było wiele czasu, by drugi z mężczyzn sięgnął po parasol. Wymierzył celnie, prosto w oko. Mimo natychmiastowej reakcji, Amerykanina nie udało się uratować - pośmiertna sekcja wykazała, że koniec parasola wbił się w mózg ofiary na głębokość 10 centymetrów!
W 1906 roku w Connecticut po jednym z przyjęć urodzinowych wywiązała się kłótnia. Dwóch Włochów spierało się co do własności parasola. Żaden nie chciał ustąpić, twierdząc, że rzeczony przedmiot należy do niego. Wtedy jeden chwycił sporny parasol i dźgnął drugiego w twarz. Cios okazał się śmiertelny.
Nieco później, w 1909 roku, doszło do podobnej tragedii - tym razem jednak udział wzięły dzieci. Podczas zabawy jedno zamknęło się w pokoju, drugie próbowało podejrzeć przez dziurkę od klucza. Wtedy pierwsze wpadło na „znakomity” pomysł, by w otwór wepchnąć drut od parasola. Rana kłuta okazała się na tyle poważna, że 5-latek stracił oko, a wkrótce później zmarł.
W 1978 roku w Londynie zmarł Georgi Markow - bułgarski dysydent, pisarz, korespondent BBC. Mężczyznę otruto rycyną. Środek podano w dość nietypowy sposób. Trzy dni przed zgonem Bułgara zaczepił obcokrajowiec, jednocześnie lekko trącając go parasolem. Dopiero potem okazało się, że był to tzw. bułgarski parasol - zakończony igłą, przy pomocy której w nogę Markowa wstrzelono 1,5-milimetrową platynową kulkę z trucizną.
W 1899 roku w jednej z restauracji w Chicago doszło do sprzeczki pomiędzy kelnerem a niezadowolonym z wysokiego rachunku klientem. Kiedy kelner ruszył z impetem na klienta, ten zasłonił się parasolem. Nie skończyło się to dobrze. Ostry koniec parasola przebił płuco kelnera, który zmarł wkrótce później w szpitalu.
Nawet w najlepszych rodzinach trafiają się czarne owce, ale bratobójcze wojny to rzecz szczególnie przykra. James i William Fogarty nienawidzili się przez lata, obiecując sobie najgorsze - i tak się też stało. Któregoś razu w 1888 roku w Nowym Jorku William zaatakował Jamesa parasolem. Trafił go w oko, wywołując śmiertelną ranę.
W 1904 roku pewien górnik z Indiany osunął się na ziemię przed budynkiem opery. Otwór z tyłu czaszki wskazywał na postrzał, nie znaleziono jednak kuli. Policja nie miała łatwego zadania. Przez wiele dni pojawiało się więcej pytań niż odpowiedzi i dopiero po jakimś czasie ktoś zdołał ustalić, że narzędziem zbrodni był w rzeczywistości parasol. Po tym 19-letni sprawca morderstwa zgłosił się na policję sam.
Źródła: 1,
2,
3
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą