Szukaj Pokaż menu

Opowieść zepsutego Misia

19 322  
2   11  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli byłeś na 6. Zlocie JM i natknąłeś się na gościa, który mówił niewyraźnie i energicznie poklepywał każdą napotkaną osobę, to był właśnie Misiek666! Jak widać na zdjęciu obok w pewnym momencie się popsuł ale już wszystko OK i na szczęście nadal rozbawia nas opowiadając różności na naszym forum. Oto próbka:

Dobra.... powoli wszystko wraca do normy. Poziom krwi w moim alkoholu też. Jadziem.

Zadzwonił dzisiaj do mnie mój serdeczny przyjaciel z czasów dzieciństwa Czaruś.

Czaruś ostatnio nieźle sobie radzi. Pracuje w niewielkiej, ale dobrze prosperującej firmie na stanowisku kierowniczym. Kupili z żoną właśnie nowe mieszkanie na Białołęce.

Czaruś opowiedział mi historyjkę jak to szef zaprosił go w dniu pierwszego meczu naszej psia mać pożal się boże reprezentacji do lokalu na wspólne oglądanie. Lokal był z klasą, w Mariottcie, toteż Czaruś po powrocie do domu wbił się w jeden ze swoich eleganckich gajerków, pocałował łajf na pożegnanie i odjechał by limo, które podstawił mu szef.

Autentyki CLIII - Żyrafy wchodzą do szafy

38 249  
4   7  
W dzisiejszym wydaniu Autentyków, znajdziecie m. in. wskazówki dla chcących porozumiewać się z naszymi południowymi sąsiadami w ich własnym języku, poznacie nowe nocne zwierze oraz dla nieobecnych, poznacie obowiązujące na zlocie hasło...

OPTYMALNE PYTANIE


Moje Słonko było uprzejme zeznać następującą historię:
Pracuje w aptece, w systemie: 4 godziny za pierwszym stołem (tj. obsługa pacjentów), godzina przerwy, 3 godziny pracy. No i pewnego dnia, owe pierwsze 4 godziny, okazały się być strasznie uciążliwe z powodu ilości i jakości klienteli. Nareszcie przerwa... Słonko wychodzi z apteki, idzie do piekarni nabyć posiłek regeneracyjny, staje w kolejce. Stoi, stoi, stoi... Jeszcze trochę stoi, bo kolejka długa... Asortyment obserwuje, dokonując selekcji, aby wybór był optymalny... Kubki smakowe głosują... Żołądek zgłasza gotowość do pracy... Aż wreszcie staje przed obliczem sprzedawczyni i pyta:

Dziennik piłkarza B - klasy III

19 515  
3   4  
Kliknij i zobacz więcej!Możemy śmiało patrzeć w przyszłość, mistrzostwo świata 2010 mamy już właściwie w kieszeni, bo jeśli w B - klasie tak intensywnie trenują to jak muszą trenować w kadrze?

Dzień piętnasty
Po treningu zagrań z klepki mamy poobijane pyski. Trener stwierdził, że to nawet dobrze, może się kolejni przeciwnicy nad nami zlitują. Póki co, mamy dbać o to, żeby opuchlizna za szybko nie zeszła.


Dzień szesnasty.
Bramkarz wyszedł ze szpitala. Ma popuchnięte ręce więc nie wyróżnia się specjalnie wśród chłopaków, ale nie może włożyć rękawic. Powiedział, że właściwie jest mu wszystko jedno, bo przy takiej opuchliźnie i tak nic nie czuje i może łapać nawet kulki z łożysk wysrzelone z procy.


Dzień siedemnasty.
Strzelamy w bramkarza kulkami z łożysk z procy. Tego dnia wszyscy zawodnicy mieli stuprocentową celność.


Dzień osiemnasty.
Lekarz powiedział, że Czesiek miał szczęście jak dostał kulką pod oko, a nie centralnie w gałkę. Wygląda teraz jak dmuchany klown - opuchnięty od szerszeni, z kolorowymi kropkami, plamami, mazami na twarzy i reszcie ciała od kulek.


Dzień dziewiętnasty.
Mietek i Radek wyszli ze szpitala po incydencie z grzybami. Mają nie przemęczać żołądków przez najbliższy tydzień, więc po meczu nie dostaną oranżady, bo to według lekarza, farba rozpuszczona w wodzie.


Dzień dwudziesty.
Dzień wolny - trener maluje mieszkanie oranżadą. Poszliśmy więc z chłopakami na dyskotekę do Golunia. Rozgromiliśmy tych z Golunianki 12:1. Jedyna ofiara po naszej stronie to Miecio, w dodatku był to samobój bo nie wziął sobie do serca zaleceń lekarza i zjadł na miejscu golonkę. Bohaterem tego starcia był bramkarz Czesiek, który z racji chwilowego powiększenia objętości swego ciała, walił przeciwników na lewo i prawo znieczulonymi dłońmi. Po "zawodach" poinformowaliśmy kapitana gości, jak tylko odzyskał przytomność, że nas tu nie było i żeby na przyszłość poprawili sobie obronę bo dziurawa okropnie.


Dzień dwudziesty pierwszy.

Ogólny trening przed jutrzejszym meczem z Goluniem. Najpierw rozgrzewka, później trenowaliśmy taktykę. Trener powiedział, że jestem bardzo utalentowany, gdyż nikt tak jak ja nie potrafi wprowadzić chaosu do gry. Kochany trenerunio, jest dla nas jak ojciec.


Dzień dwudziesty drugi.
Na mecz przyjechał z Golunia tylko ich trener i dwóch rezerwowych. Dostarczyli sędziemu protokół z obdukcji 12 ludzi mówiący o poważnych obrażeniach ciała powstałych na skutek wypadku samochodowego. Jechali wszyscy jednym Matizem, co za debile... Przecież mogli zginąć! Jednak nie zrobiło to na nikim wrażenia. Wygraliśmy walkowerem. Wieczorem oblewamy pierwsze zwycięstwo w sezonie. Oblewamy bardzo solidnie, bo nikt nie wie kiedy znów będzie okazja. Trener tak bardzo oblewał, że później sam siebie oblał i jeszcze kilku chłopaków co siedzieli wokół... Ja tylko oblałem się sokiem z porzeczki i teraz nie wiem w czym to wyprać...


W poprzednich odcinkach...
3
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Autentyki CLIII - Żyrafy wchodzą do szafy
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Oczekiwania kontra rzeczywistość VIII - największa profanacja pizzy
Przejdź do artykułu Dziennik Bułgarskiego Nindży V
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Z pamiętnika Ministra Edukacji IX
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Dziennik piłkarza B - klasy II
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy CLXVII
Przejdź do artykułu Z pamiętnika Ministra Edukacji VIII

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą