Dzisiaj o biblijnych treściach, które mogą nie być odpowiednie dla
dzieci, o sztucznej inteligencji, która namawia człowieka do samobójstwa
oraz o wybuchowej miłości.
Czasem zwykłe fantazjowanie na potrzeby filmu czy rozrywkowego
programu staje się prawdziwym proroctwem, o którym wszyscy
przypominają sobie wiele lat później i łamią sobie głowy,
zastanawiając się „Jakim cudem 50 lat temu jakiś aktorzyna tak
dokładnie przewidział przyszłość?”. Wizjonerstwo? Ingerencja
kosmitów? A może zwykły przypadek? Trudno oczywiście będzie nam
jednoznacznie stwierdzić, czy mowa tu o jakichś nadnaturalnych
talentach, czy o szczęśliwym trafie, ale wiemy jedno – z takim
fartem gra w lotka ma sens!
#1. Efekt cieplarniany – Aleksander Graham Bell
Pod tą nazwą kryje
się zjawisko podnoszenia się temperatury na kuli ziemskiej za
sprawą obecnych w ziemskiej atmosferze gazów cieplarnianych. Jest
to główny powód globalnego ocieplenia – problemu, przed którym
stoi obecnie ludzkość oraz Janusz Korwin Mikke zastanawiający się,
w której części swojego ogródka zasadzi swoje wymarzone
cytrusy. Tymczasem ponad 100 lat temu Aleksander Graham Bell –
szkocki uczony, który zasłynął ze stworzenia prototypu
dzisiejszego telefonu – w niezwykle trafny sposób przewidział
zjawisko wspomnianego efektu cieplarnianego.
W artykule opublikowanym
na łamach National Geographic twierdził, że przemysłowa rewolucja
oparta na spalaniu paliw kopalnych doprowadzi do znaczącego
podwyższenia się temperatury na naszym globie. Mało tego – Bell
był jednym z pierwszych propagatorów korzystania z odnawialnych
źródeł energii. Uważał, że należałoby wykorzystywać dachy
domów do instalowania tam specjalnych urządzeń wychwytujących i
magazynujących ciepło z promieni słonecznych. Uczony miał też
ponoć naszkicować solarne panele oraz sposób ich mocowania.
#2. Śmierć Jamesa
Deana – sir Alec Guinness
Według słynnego
brytyjskiego aktora Aleca Guinnessa, w 1955 roku miał on spotkać
się w restauracji z Jamesem Deanem. Gwiazdor „Buntownika bez
powodu” był bardzo zaaferowany swoim nowym zakupem, samochodem
Porsche 550 Spyder, i przejęty opowiadał swojemu przyjacielowi o
prędkościach, jakie ten pojazd potrafi osiągnąć. Usłyszawszy o
możliwościach auta, Guinness miał poprosić artystę, aby ten
powstrzymał się od wsiadania do niego. „Będziesz trupem w przeciągu jednego tygodnia” – prognozował Alec. Usłyszawszy obawy swojego kolegi, James wydawał się być mocno rozbawiony. Uważał
się on bowiem za znawcę tego typu pojazdów, a sporą część
swoich dochodów z ostatnich filmów przeznaczył na zakup pojazdów,
w których później startował w wyścigach.
Jednym z nich było
właśnie to Porsche 550 Spyder. Dean miał wsiąść za jego kółko
podczas imprezy organizowanej w okolicach miejscowości Salinas
(Kalifornia). Samochód planowano dostarczyć tam na lawecie, jednak
artysta w ostatniej chwili zdecydował się samodzielnie dojechać na
miejsce wyścigu, aby poćwiczyć sobie trochę na publicznych
drogach. W podróży towarzyszył mu jego mechanik Rolf Wütherich.
Dość szybko jakiś funkcjonariusz wlepił aktorowi mandat za
niedostosowanie się do nakazu ograniczenia prędkości… Niedługo
potem auto Jamesa zderzyło się z jadącym z naprzeciwka innym
pojazdem. „Koleś się zatrzyma, przecież nas widzi” – takie
były ostatnie słowa gwiazdora, który parę sekund później został
zmiażdżony razem ze swoim autem. Jego zgon stwierdzono niedługo
potem w szpitalu, gdzie ciężko rannego artystę przewieziono.
Więcej szczęścia miał Rolf, którego impet uderzenia
wyrzucił przez szybę. Doznał on paru złamań, jednak stosunkowo
szybko się pozbierał. Fizycznie, w każdym razie. Kilka
lat później miał już za sobą kilka prób samobójczych, a w 1981 roku
zginął – również w wypadku samochodowym.
#3. Swoja własna
śmierć – Mark Twain
To bardzo często
przytaczana ciekawostka o słynnym pisarzu – miał on przepowiedzieć
datę własnej śmierci, mówiąc: „Przybyłem z kometą Halleya w
1835 roku. W przyszłym roku pojawi się ponownie i spodziewam się,
że wyruszę razem z nią”. Skorzystajmy z tej sposobności, aby
bliżej przyjrzeć się okolicznościom, w których autor „Przygód
Tomka Sawyera” wypowiedzieć miał te prorocze słowa.
Okazuje się bowiem, że
Twain nigdy nie wyrzekł tych zdań publicznie ani też nie zapisał
ich w jakimś swoim pamiętniku czy artykule. Cytat ten pochodzi z
jego biografii autorstwa Alberta Bigelowa Paine’a, który spędził
z Markiem ostatnie 4 lata, pomagając mu skatalogować notatki oraz
spisać wspomnienia pisarza. Książka opublikowana została dwa lata
po śmierci Twaina, więc istnieje duża szansa na to, że
pobudzająca wyobraźnię wypowiedź mogła zostać wymyślona i
celowo umieszczona w publikacji przez Paine’a. Czemu? Ano chociażby
po to, żeby pomóc w jej promocji. Warto też dodać, że pisarz
przyszedł na świat dwa tygodnie przed pojawieniem się na ziemi
komety Halleya i zmarł prawdopodobnie chwilę przed jej ponownym
przybyciem 76 lat później.
#4. Prezydentura
Ronalda Reagana (i upadek Muru Berlińskiego)
W latach 1968-1973
na antenie kanału telewizyjnego NBC nadawany był program rozrywkowy
Laugh-In, którego częścią był segment „News of The Future”.
To tam artyści mogli puścić wodze fantazji i zaprezentować widzom
informacje pochodzące z przyszłości. Była to świetna okazja, aby
wykpić bieżące wydarzenia oraz tendencje w amerykańskiej
polityce. Po latach przypomniano sobie jeden z odcinków, w którym
to komik opowiadał o tym, że Mur Berliński padnie w
1989 roku, a ludzie wyjdą świętować to wydarzenie na ulicach. I
tak się przecież dokładnie stało. Wprawdzie w telewizyjnym show
wspomniano też, że zniszczony mur został szybko zastąpiony długim
kanałem wypełnionym wygłodniałymi aligatorami, ale tego nie ma
już co rozpamiętywać…
W innym odcinku
Laugh-In prowadzący segment z informacjami artysta wspomniał, że w "1988 roku prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan zaprzeczył jakoby ponownie miał ubiegać się o urząd gubernatora Kalifornii". Oczywiście śmiech
wzbudziła głównie sugestia, że ten znany wówczas aktor (i od
1967 roku gubernator wspomnianego stanu) mógłby stanąć na czele
USA. Jak widać, słowo ciałem się stało.
#5. Prezydent Obama
Obomi – John Brunner
W 1968 roku wydano
fantastyczno-naukową książkę „Wszyscy na Zanzibarze”
autorstwa Johna Brunnera. Powieść ta odniosła duży sukces, a
autor zgarnął nawet za swoje dzieło kilka prestiżowych nagród.
Dziś okazuje się, że publikacja ta ma w sobie iście wizjonerski
potencjał. Jest mowa o zjednoczonej Europie, o Chinach jako nowym
wrogu USA, o inżynierii genetycznej, telewizji satelitarnej,
małżeństwach gejowskich, elektrycznych samochodach,
dekryminalizacji marihuany oraz o druku laserowym. Najbardziej jednak
zaskakuje informacja, że w 2010 roku urząd prezydenta USA sprawuje
Afroamerykanin o nazwisku… Obomi.
#6. Luke jest synem
Vadera – Darth Vader
Nakręcona w 1977
roku „Nowa Nadzieja” okazała się gigantycznym sukcesem i z
miejsca sprawiła, że tysiące fanów domagało się jak najszybszej
kontynuacji tego filmu. Problem w tym, że George Lucas nie miał jeszcze
gotowego scenariusza kolejnej części swojej sagi. Mimo to widzowie
wykorzystywali każdą okazję, aby wyciągnąć od aktorów
jakąkolwiek informację o dalszych losach swoich ulubionych
bohaterów. David Prowse, który wcielił się w postać lorda
Dartha Vadera, również musiał się konfrontować z namolną
młodzieżą oraz reporterami zasypującymi go stosem pytań na ten
temat. Podczas jednego z takich spotkań ekranowy lord Wiadro,
jeszcze na długo przed nakręceniem sequela, oznajmił
dziennikarzom, że jego bohater okaże się ojcem Luke’a
Skywalkera.
Artykuł z jego wypowiedzią szybko pojawił się w
jednej z kalifornijskich gazet. W chwili, kiedy Prowse „wygadał
się”, scenariusz „Imperium kontratakuje” był dopiero w swej
bardzo pierwotnej formie, w której jeszcze nie było wzmianki o
rodzinnych powiązaniach między oboma bohaterami. Ba, reżyser filmu Irvin Kershner nie powiedział o tym zwrocie akcji żadnemu z
aktorów, a słynne słowa wypowiedziane do Luke'a przez Vadera
zostały dograne dopiero w postprodukcji!
Skąd zatem Prowse
wiedział o tej tajemnicy? Są dwie hipotezy. Pierwsza jest taka, że
tego typu zwrot akcji byłby najbardziej lamerskim rozwiązaniem,
jakie mogłoby wpaść do głowy scenarzyście, a aktor po prostu
najzwyczajniej w świecie zadrwił sobie z dziennikarzy. Z drugiej
jednak strony całkiem prawdopodobne jest to, że David tak naprawdę
był podróżującym w czasie przybyszem z planety Vulcan...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą