Są na tym świecie dziwy, które nie śniły się najstarszym
fizjologom. Pegazy, skrzydlate wróżki, uczciwi politycy, smoki
wawelskie oraz… jednorożce. Te ostatnie miały być
majestatycznymi, niezwykle odważnymi stworzeniami posiadającymi
magiczne moce. I pewnie wszyscy byśmy uznali, że istoty te są
wymysłem naprutych podejrzanymi grzybkami bajarzy, gdyby nie to, że
parę wieków temu wykopano kompletny szkielet jednorożca! Odkrycie
to sprawiło, że wątpiący uwierzyli, a ludzie nauki z zaczęli
sobie rwać włosy ze swoich siwych bród.
W XVII wieku ruszyły prace wydobywcze na terenie Gór
Seweckich. Odkryte w tamtych rejonach bogate złoża cennych skał osadowych, w tym
gipsu, były dla Niemców bardzo cennymi surowcami, więc jak grzyby po
deszczu powstawały tam kamieniołomy. Szybko też okazało się, że
ziemie te bogate są nie tylko w minerały, ale także i w
kości
zwierząt, które zamieszkiwały te ziemie miliony lat wcześniej.
Niemieckie góry byłyby prawdziwym placem zabaw dla współczesnych
paleontologów.
W 1663 roku w jednej
z tamtejszych jaskiń znaleziono duże złoża skamieniałości różnych przedstawicieli wymarłej fauny, w
tym także zwierzęcia, które wyglądało inaczej niż wszystkie inne
ziemskie twory, które dotąd znano. Tak w każdym razie twierdził
Otto von Guericke, niemiecki wynalazca i późniejszy burmistrz
najbliższego dużego miasta – Magdeburga.
Wprawdzie uczony ten
bardziej zasłynął jako wynalazca pompy próżniowej niż rzetelny
badacz kopalnych stworów, ale to właśnie on, pięć lat po
wydobyciu z ziemi tajemniczych kości,
zrekonstruował z nich
kompletny szkielet… jednorożca – stworzenia opisywanego już w
starożytności zarówno wśród ludów zamieszkujących tereny
Europy, jak i dalekiej Azji. Istotę przedstawianą na kartach Pisma
Świętego, w dawnych kronikach historycznych, podaniach ludowych i
legendach. Zwierzęcia, które w średniowieczu urosło nawet do
rangi symbolu Chrystusa i z tego też powodu stało się jednym z
ulubionych motywów średniowiecznych malarzy. W XVII wieku istnienie
tego mitycznego bydlaka było prawdziwym przedmiotem zaciekłych
sporów i poświęcono mu nawet sporo książek. Wydobycie z ziemi
kości, które rzekomo należały do jednorożca, było więc mokrym snem każdego,
zachłyśniętego chrześcijańską symboliką, prafoliarza. I oto
sen ten się spełnił.
Niestety, szkielet
ten nie dotrwał do naszych czasów. Nie do końca wiadomo, co się z
nim stało. Być może został on ukradziony lub zniszczony przez
kogoś. Najważniejsze jednak, że zanim ten
paleontologiczny skarb zniknął, udało się na jego podstawie
wykonać szczegółowy szkic. Miało to miejsce w 1714 roku, jednak
bardziej znany rysunek opublikowany został w 1749 roku
na łamach książki autorstwa Gottfrieda Leibniza. To kolejna
szanowana persona ze świata nauki i czołowa postać niemieckiego
oświecenia, więc nie ma tu mowy o żadnym fałszerstwie! Leibniz
był cenionym historykiem, bibliotekarzem, prawnikiem, dyplomatą,
doktorem prawa i filozofii, który
większą część swego życia
spędził na dworze Księstwa Hanoweru. O człowieku tym krążyły
opinie, że jest to osoba ciekawa świata, ale również sceptyk,
który jednocześnie nie wyklucza istnienia nieznanych nauce zjawisk.
Mówimy więc o naukowcu uważającym, że na tym świecie jest
miejsce dla dżinów, gadających psów, jasnowidzów i…
jednorożców. Zafascynowany niesamowitym odkryciem z Gór Seweckich,
uczony zdołał dotrzeć do całej dokumentacji opisującej to enigmatyczne stworzenie oraz szkiców zrobionych przed tajemniczym zniknięciem szkieletu. W swej książce
„Protogaea” Leibniz poświęcił tzw. „jednorożcowi
magdeburskiemu” cały rozdział.
„Skoro zostało
wykazane przez Bartholina, że jednorożce (niegdyś jedna z
najciekawszych i najrzadszych ozdób gabinetu historii naturalnej,
a obecnie istota poddana podziwowi ludu) pochodzą od ryb z morza
północnego, wolno nam sądzić, że skamielina jednorożca
znaleziona w naszej okolicy ma to samo pochodzenie” – pisał
Leibniz. Niemiecki historyk powoływał się tu na Caspara Bartholina
– uczonego, co to wraz ze swym synem i szwagrem stworzyli
skandynawskie trio, które poświęciło sporo czasu wnikliwemu
badaniu śladów istnienia jednorożców, a wyniki swej pracy
opublikowali w książce „De Unicornu Observationes”. Naukowcy zaproponowali dość przewrotną tezę sugerującą, że zwierzęta
te wcale nie pochodzą od koni czy antylop, ale raczej wyewoluowały
z mieszkańców północnych akwenów. Trzeba tu podkreślić, że w
czasach kiedy kniga ta ujrzała światło dzienne, a parę lat
później jej kontynuacja – „De Unicornu Observationes Novae” – w
dalszym ciągu w europejskich aptekach świetnie miał się handel
sproszkowanymi rogami jednorożców, który to specyfik miał mieć
cudowne, lecznicze właściwości!
Licorne de mer (jednorożec morski) i narwal przedstawione jako dwa różne zwierzęta w „Histoire générale des drogues” („Ogólna historia narkotyków”) Pierre'a Pometa (1694). Autor był nadwornym aptekarzem króla Ludwika XIV i posiadaczem pokaźnego zbioru osobliwości.Leibniz tworząc
swój szkic przedstawiający odkryte w niemieckich kamieniołomach stworzenie, podparł się pracami autorstwa Johannesa Meyera – astronoma i skarbnika opactwa Quedlinburg. Z czasem na podstawie tych szkiców zaczęły powstawać pełnowymiarowe rekonstrukcje
szkieletu.
Dobra, skoro już tu
dotarliście, to chyba najwyższy czas przestać trzymać Was w
niepewności i pokazać Wam, jak prezentuje się ta majestatyczna
istota o mitologicznym rodowodzie, której tak wiele swego cennego
czasu poświęcili powszechnie szanowani uczeni.
Trzymajcie się
mocno.
Oparty na opisach i rysunkach Johannesa Meyera szkic autorstwa Michaela Valentiniego.
Rysunek zaprezentowany przez Leibniza na łamach jego książki „Protogaea”.Współczesna replika szkieletu „jednorożca”.
Tak, zdecydowanie
coś tu nie gra… Współcześni paleontolodzy, po podniesieniu się
z ziemi i opanowaniu historycznego śmiechu, zaczęli dokładnie analizować
zrekonstruowaną kopię szkieletu. Zgodnie uznali, że jego róg
należy do narwala (
Monodon monoceros) – dorodnego ssaka występującego głównie w grenlandzkich wodach. Tymczasem łopatki
i kości dwóch
przednich jedynych nóg „jednorożca” to
fragmenty ciała mamuta włochatego. Najciekawszym elementem tej
absurdalnej chimery jest natomiast czaszka. Wszystko wskazuje na to,
że jej pierwotnym właścicielem był
nosorożec włochaty, który to oficjalnie został „odkryty” i opisany dopiero w 1769 roku przez Petera
Simona Pallasa – zoologa również pochodzącego z Niemiec, który
to wziął udział w wyprawie na Syberię, gdzie natrafił na
kompletną czaszkę oraz dwa rogi tego żyjącego 500 tysięcy lat
temu zwierzęcia.
Ekspedycja, o której mówimy, miała miejsce dobre dwie dekady po
publikacji książki Leibniza i ponad sto lat po tym, jak wynalazca
pompy próżniowej, bawiąc się kośćmi niczym klockami Lego,
zbudował sobie nosorożco-mamuto-narwala o dwóch nogach
i przekonał wielu ludzi nauki, że
„odkrył” jednorożca.Po lewej stronie – replika szkieletu z Muzeum Historii Naturalnej w Magdeburgu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą