Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

6 przypadków, kiedy artyści zostali pozwani za... okładkę albumu

27 001  
121   15  
Wiele już razy słyszeliśmy o obscenicznych tekstach kompozycji gwiazd muzycznego show-biznesu. Niejeden muzyk dostał też cięgi za niekulturalne zachowanie na scenie. Tymczasem mało się mówi o sądowych bataliach, pozwach i kontrowersjach wywołanych przez graficzną zawartość wydawnictw. Czasem z pozoru niewinna okładka albumu może okazać się bardziej problematyczna niż najbardziej nawet śmiałe fikołki uskuteczniane przez naprutego rockersa.

#1. Van Halen – Wielka afera o numer telefonu

Czy znalazłeś kiedyś napisany mazakiem na usyfionych drzwiach męskiego kibla numer telefonu z dopiskiem „Zadzwoń, aby się zabawić”? Nie? No to najwyraźniej korzystamy z zupełnie różnych świątyń dumania. Tak czy inaczej – o ile nie ma co liczyć na to, że wiele osób zaintryguje bohomaz znaleziony w brudnym szalecie, to już istnienie spore prawdopodobieństwo, że numer widniejący na zdjęciu umieszczonym na jednej z grafik albumu, który trafił do rąk 3 milionów fanów rocka, może kogoś zainteresować.


W 1991 roku grupa Van Halen wydała płytę „For Unlawful Carnal Knowledge” (w skrócie „FUCK”) i to tam właśnie, na wkładce, znalazła się feralna fotografia przedstawiająca tablicę zapisaną kredą. Wśród notatek i zupełnie nic nikomu nie mówiących cyfr widniał też tajemniczy numer. Ktoś, kto go wykręcił, łączył się z domem pewnej szalenie religijnej rodzinki w mieście Tulsa. Kilka dni po premierze albumu musieli oni znosić dziesiątki telefonów od, często bardzo nietrzeźwych, fanów ciężkiego grania i wysłuchiwać słów powszechnie uważanych za gorszące.
Mając dość nękania, rodzinka pozwała zespół, domagając się zadośćuczynienia za szkody moralne. Nie wiadomo jak sprawa się skończyła, ale faktem jest, że z późniejszych re-edycji płyty zniknęło zdjęcie z kłopotliwym numerem.

#2. Matchbox Twenty – Niespodziewany „atak” po latach

„Yourself or Someone Like You” to pierwszy album grupy Matchbox Twenty. Dzięki kilku hitom, które na tym krążku się znalazły, zespół szybko stał się bardzo popularny. Po 9 latach od premiery płyty niejaki Frank Torres pozwał kapelę o bezprawne wykorzystanie jego wizerunku na okładce.


Mężczyzna zeznawał, że fotografię zrobiono mu na ulicy i wprawdzie poproszono, aby zapozował, ale nigdzie nie było mowy, że jego podobizna trafi na front albumu, który sprzeda się w ilości 15 milionów egzemplarzy. Z dnia na dzień Frank przestał być anonimowy i w zasadzie to stał się „twarzą” tego albumu. Mężczyzna twierdził, że o okładce dowiedział się dwa lata przed wszczęciem sprawy, a cała ta sytuacja wywoływała u niego potężny stres. Jak to się skończyło – nie wiadomo. Zamieszanie wokół zdjęcia szybko ucichło, więc istnieje duża szansa, że Frank dostał od zespołu parę groszy „odszkodowania”.

#3. Judas Priest i pozew od Coca-Coli

W 1974 późniejsi „Bogowie metalu” wydali swój debiutancki album. Na jego okładce widniał kapsel, a na nim napis „Rocka Rolla” ewidentnie nawiązujący do znanego na całym świecie gazowanego napoju. Nie trzeba było długo czekać, jak jego producent zabrał głos w tej sprawie. Szefostwu Coca-Coli zdecydowanie nie podobało się „parodiowanie” słynnego logotypu.


Na szczęście konflikt został szybko zażegnany i wydanie albumu skierowane na amerykański rynek udekorowane zostało zupełnie inną grafiką.


Autorem powyższego obrazka był Melvyn Grant – brytyjski artysta, który już wcześniej sprzedał tę samą pracę pewnemu wydawnictwu literackiemu. Parę lat przed premierą debiutanckiego materiału Judas Priest charakterystyczny obrazek podziwiać można było na okładce pewnej książki.


Siedemnaście lat później fani komputera Amiga mogli też wejść w posiadanie gry „Ballistix”. Ci, którzy znali pierwsze nagrania Roba Halforda i jego kumpli, pewnie mieli wrażenie, że pudełko z programem wyglądało podejrzanie znajomo…


#4. Dead Kennedys – zbyt wiele k*tasów

W 1985 roku amerykańska formacja Dead Kennedys postanowiła delikatnie stonować swoje punk-rockowe brzmienia i otworzyć się na ciekawe eksperymenty. Muzyka była wolniejsza, bardziej finezyjna oraz dopracowana (co zresztą mocno podzieliło fanów grupy). Jednak to nie dźwiękowa zawartość albumu „Frankenchrist” wywołała kontrowersje, ale to, co nabywcy znaleźli po otwarciu opakowania z nośnikiem. Muzycy zwrócili się do szwajcarskiego artysty H.R.Gigera z prośbą o pozwolenie na wykorzystanie jednej z jego grafik. Konkretnie „Work 219: Landscape XX”, namalowany w 1973 roku za pomocą aerografu uroczy „pejzaż” złożony z penisów w trakcie aktów kopulacyjnych.


Pierwotnie planowano, aby to radosne dziełko było okładką płyty, jednak ostatecznie praca Gigera znalazła się na plakacie dodawanym do albumu, a na okładce tymczasem umieszczono niewinną fotkę przedstawiającą członków organizacji charytatywnej Shriners International podczas jednej z parad, na której prowadzili miniaturowe repliki samochodów. Pierwotnie zdjęcie to opublikowano na łamach Newsweeka. Wydawnictwo, mając do niego prawa, sprzedawało je potem różnym podmiotom. Jednym z nich byli właśnie muzycy Dead Kennedys.


Na głowy członków zespołu posypały się gromy z różnych stron. Wokalista Jello Biafra trafił pod sąd z pozwem o rozpowszechnianie treści szkodliwych dla małoletnich odbiorców. I chociaż sprawa nie skończyła się dla niego skazującym wyrokiem, to Alternative Tentacles, niezależna wytwórnia, której był współzałożycielem, znalazła się na skraju bankructwa i tylko finansowa pomoc ze strony fanów zespołu uratowała ją przed katastrofą.
Swoje trzy grosze do problemów kapeli dołożyło czterech z mężczyzn uwiecznionych na fotografii z okładki. Twierdzili oni, że ich obecność na produkcie, który zawierał także materiały o charakterze pornograficznym, poważnie uderzała w dobrą reputację Shriners International i domagali się odszkodowania od grupy oraz Newsweeka w wysokości… 45 milionów dolarów.

#5. The Rolling Stones „Some Girls”

Na okładce wydanego w 1978 roku albumu zespołu The Rolling Stones” umieszczono całkiem pokaźną liczbę celebrytek i rozpoznawalnych „seks bomb” tamtych czasów. Z jakiegoś jednak powodu same zainteresowane nigdy nie zostały poproszone o zgodę na wykorzystanie ich wizerunków. Efekt? Mnóstwo pozwów sądowych. Sprawiedliwości domagała się Farrah Fawcett, Lucille Bell, Raquel Welch, Liza Minelli (występująca w imieniu swojej zmarłej dziewięć lat wcześniej matki – Judy Garland) oraz prawnicy rodziny, również już nieżyjącej, Marylin Monroe.


Sprzedaż albumu została więc wstrzymana i dopiero jakiś czas później materiał trafił do ponownej dystrybucji – tym razem z podmienioną grafiką. Usunięto twarze wszystkich osób (oprócz tej należącej do… George’a Harrisona). Dodano też trochę jaskrawych kolorów oraz napis: „Przepraszamy za nasz wygląd – okładka w trakcie rekonstrukcji”.

#6. Cardi B – awantura o dziarę

Cardi B to striptizerka, która dzięki udziałowi w pewnym reality show stała się rozpoznawalna, co ułatwiło jej rozpoczęcie kariery w muzyce. Kariery – nie ma co ukrywać – bardzo owocnej. W 2016 roku młoda raperka zaprezentowała światu swój debiutancki materiał zawarty na płycie „Gangsta Bitch Music Vol. 1”. Już po samej nazwie albumu można wnioskować, że treści zarówno w warstwie lirycznej, jak i graficznej mogły być lekko kontrowersyjne. I tak też na frontowym zdjęciu wydawnictwa widzimy artystkę pijącą drogą łychę tanią Coronę podczas gdy jakiś bliżej niezidentyfikowany kafar serwuje Cardi B oralne atrakcje.


Czy artystka dostała cięgi za wulgarny przekaz sączący się z okładki jej muzycznego „dziecka”? Nie. Cios nadszedł jednak z dość nieoczekiwanej strony. Otóż okazało się, że tatuaż widoczny na plecach modela leżącego głową w kroczu artystki został tam umieszczony za pomocą programu graficznego, a sam posiadacz tej charakterystycznej dziary (który prawdopodobnie pochwalił się nią kiedyś w sieci i tym samym padł ofiarą „kradzieży” ze strony grafika pracującego nad okładką płyty) wściekł się dość mocno. Nie chciał bowiem być utożsamiany z waginą jakiejś obscenicznej wywłoki.


„Wygląda na to, że uprawiam seks oralny z kimś, kto nie jest moją żoną! Będąc ojcem dwójki dzieci, oddanym mężem i człowiekiem wiary (...) przenigdy nie podpisałbym się pod czymś takim” – skarżył się właściciel tatuażu. Cardi B została pozwana i chociaż wydawać by się mogło, że racja była po stronie pokrzywdzonego mężczyzny, to sąd odrzucił jego, całkiem zresztą sensowne, argumenty i rozstrzygnął sprawę na korzyść artystki.
2

Oglądany: 27001x | Komentarzy: 15 | Okejek: 121 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało