Roman Wardas był polskim mechanikiem mieszkającym w Szwajcarii.
Mężczyźnie nie przelewało się i bardzo intensywnie myślał on
nad jakimś sensownym posunięciem, które pomogłoby mu podreperować
budżet. A że nie chciał brudzić sobie rąk uczciwą pracą,
postanowił uprowadzić Charliego Chaplina – wielką gwiazdę kina
od lat od lat mającą szwajcarskie obywatelstwo. Problem polegał na
tym, że słynny artysta wyzionął ducha dwa miesiące wcześniej…
Fakt ten jednak nie przeszkodził zaradnemu Polakowi w wykonaniu
swojego ambitnego planu.
Chaplin, nawet po wejściu kina w epokę dźwiękową, odnosił
ogromne sukcesy, jednak z artystą ten kłopot był taki, że dość
otwarcie manifestował on swoje lewicowe sympatie. I cóż z tego, że
nakręcony przez niego w 1940 „Dyktator” był kpiną z hitlerowskiego
reżimu i wielkim manifestem pacyfizmu,
skoro aktor swoimi poglądami
niebezpiecznie zbliżał się do komunistycznych ideałów? W tym też
okresie powstała tzw. czarna lista Hollywood, gdzie trafiały
nazwiska osób związanych z przemysłem filmowym, które to osoby podejrzewano o posiadanie „niewłaściwych” opinii politycznych.
Wśród wielu sławnych nazwisk na wykaz ten trafił też i Chaplin.
Gwiazdor początkowo nie przejmował się atakami ze strony
dziennikarzy, jednak po kilku latach, zmęczony już ciągłym nękaniem
ze strony mediów, spakował walizki i razem z żoną, Ooną O’Neill,
oraz swymi dziećmi wyprowadził się do Wielkiej Brytanii, a krótko potem –
do Szwajcarii. W Europie przyjęty został zaskakująco dobrze.
Dostał nawet tytuł szlachecki i Order Imperium Brytyjskiego.
W Szwajcarii artysta
dożył swoich ostatnich dni. Wyzionął ducha 25 grudnia 1977
roku i spoczął na cmentarzu Corsier-sur-Vevey. Jego skromny pogrzeb
poprzedziła msza w obrządku anglikańskim.
Dwa miesiące po
uroczystości, pracujący na cmentarzu grabarz zauważył, że mogiła
komika została rozkopana, a z środka zniknęła trumna z Charliem.
Sprawa szybko została nagłośniona przez media, a
wieść o
porwaniu nieboszczyka momentalnie rozniosła się po całym świecie.
Wszyscy zastanawiali się kto mógł stać za tym „uprowadzeniem”.
Dosyć popularna plotka mówiła o tym, że ciało Chaplina zostało
porwane przez neofaszystów, którzy mieli artyście za złe
sparodiowanie przez niego postaci Adolfa Hitlera we wspomnianym już
„Dyktatorze”.
Kiedy temat był już
odpowiednio podgrzany, porywacze zadzwonili do pani Chaplin i
oznajmili jej, że to oni stoją za kradzieżą zwłok jej męża,
a za wskazanie miejsce jego ówczesnego przebywania zażądali 600
tysięcy dolarów. Oona przyjęła tę informację ze stoickim
spokojem i odparła, że chyba ich poj#bało i że jej małżonek
skichałby się ze śmiechu, gdyby dowiedział się o szalonych
żądaniach dotyczących zwrócenia swego mocno już nadgniłego
truchła. Przestępcy nie spodziewali się takiego obrotu spraw.
Myśleli bowiem, że tonąca we łzach wdowa wyłoży najbardziej
nawet wygórowaną kwotę, aby tylko ciało jej ukochanego wróciło
do swego grobu.
Podczas kolejnych
negocjacji porywacze nie byli już tak hardzi w stawianych przez
siebie warunkach. Najpierw zmienili walutę i poprosili o 600
tysięcy, ale tym razem – franków. Kiedy i tę sumę pani Chaplin
wyśmiała, przerażeni możliwością klęski mężczyźni zaczęli
rozpaczliwie targować się. Ostatecznie stanęło na 100 tysiącach
dolarów. Aby mieć pewność, że porywacze faktycznie są w
posiadaniu szczątków Charlieego, Oona poprosiła o jakiś tego
dowód. W odpowiedzi otrzymała list ze
zdjęciem trumny stojącej
koło dołu wykopanego na niezarośniętym jeszcze polu kukurydzy.
Sprytni złodzieje
nie wiedzieli, że wdowa po aktorze ściśle współpracowała z
policją i każda rozmowa była nagrywana, a fotografia, którą jej
wysłano, od razu trafiła do rąk śledczych. Pani Chaplin miała
udawać zainteresowaną wypłaceniem okupu i zadanie negocjacji z porywaczami zleciła
swemu prawnikowi. Detektywi szybko
namierzyli skąd wychodziły połączenia. Okazało się, że
mężczyźni dzwonili z różnych publicznych telefonów w Lozannie.
Dlatego też stróże prawa musieli
czaić się po cywilnemu w pobliżu 200 różnych budek
telefonicznych w mieście czekając aż przestępcy zechcą kolejny raz skontaktować się z rodziną zmarłego. 16 maja 1978 roku, dokładnie 76 dni po
wykopaniu trumny z ziemi, udało się zatrzymać dwóch bardzo
zdziwionych panów,
którzy momentalnie przyznali się do swego występku.
Cmentarną hieną i
głównym prowodyrem całej akcji okazał się Polak – 25-letni
Roman Wardas. Był on pracownikiem warsztatu samochodowego. Zasmucony
swoimi nikczemnymi zarobkami, zapragnął szybko wzbogacić się i za
zarobione na jakimś szwindlu pieniądze otworzyć własny
serwis. W plan wykopania nieżywego Chaplina wprowadził on swego kumpla z
roboty – Ganczo Ganewa, Bułgara o dość potężnej budowie ciała.
Polak uważał, że z pomocą takiego osiłka zadanie powinno zostać wykonane szybko i
bezszelestnie. Jak miała wyglądać sama operacja? Ano panowie
chcieli dostać się do trumny, wyciągnąć ją z ziemi, a następnie
wewnątrz pustej mogiły wykopać jeszcze jeden dołek i tam umieścić
skrzynię z ciałem. W ten sposób wyglądałoby to jakby zwłoki
faktycznie zostały wykradzione, podczas gdy tak naprawdę
znajdowałyby się one parę metrów niżej. Błyskotliwe,
przyznacie?
Plan okazał się
jednak trudniejszy niż zakładano, albowiem roztopiony śnieg i
deszcze, które padały przez ostatnie miesiące sprawiły, że
ziemia stała się bardzo ciężka i panowie, po wydobyciu trumny na wierzch, nie mieli już siły na dalszą pracę. Nie
zważając na straszliwy smród Charliego, który był już niezbyt
pierwszej świeżości, zładowali trofeum do auta i dali dyla.
Niespodziewana zmiana w tym dobrze przemyślanym planie,
zmusiła
geniuszy zbrodni do improwizacji. I tak też panowie uznali, ze dobrym pomysłem będzie zakopanie trumny na
polu, jak myśleli, kukurydzy, w pobliżu miejscowości Noville. Kiedy jednak, w towarzystwie
policji, dotarli tam, aby wskazać gdzie dokładnie znajduje się nowa
mogiła aktora, okazało się, że lokalny farmer zasiał w tym roku bardzo
dobrą odmianę zboża i w miejscu, gdzie jeszcze nie dawno były
łysy kawał terenu,
obecnie stał okazały las roślin. Panowie mieli
więc poważny problem w odnalezieniu nowego miejsca przebywania gwiazdora.
Jako że podczas tych poszukiwań poważnie uszkodzono część
plonów, chłop będący właścicielem pola z minuty na minutę
robił wrażenie coraz bardziej obrażonego…
Ostatecznie udało
się wykopać trumnę z aktorem. W miejscu tym ustawiono nawet
pamiątkową tabliczkę z napisem
„Tu przez pewien czas spoczywał
Charlie Chaplin”. Tymczasem skrzynia z doczesnymi szczątkami
gwiazdora wróciła na swoje dawne miejsce. Aby jednak zapobiec
ewentualnym kolejnym próbom dorobienia się na nadgniłym trupie gwiazdy kina niemego, grób zalany został betonem.
Jaki los spotkał
ambitnych porywaczy? Obaj zostali oskarżeni o profanację zwłok i
wymuszenie okupu. O ile bułgarski osiłek dostał stosunkowo łagodny
wyrok osiemnastu miesięcy odsiadki w zawieszeniu, to już Roman
Wardas, nasz rodak i „mózg” całej operacji, trafił do kicia na
cztery i pół roku. Najważniejsze jednak, że nikt więcej już nie
próbował zakłócić Chaplinowi jego wiecznego odpoczynku i
reszta
procesów gnilnych odbyła się we właściwym miejscu jego pochówku.Źródła:
1,
2,
3,
4,
5
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą