Na biurze obsługi duchy straszo. Monitory wyłączajo. Szczególnie jednej pani. A właściwie tylko tej jednej pani.
Sytuacja taktyczna: Open Space (jak to brzmi...), pani siedzi przy podwójnym biurku z kolego naprzeciwko. Państwa odgradza taka ścianka, która jednocześnie jest prowadnicą do kabli. I w tej oto prowadnicy ukryta jest listwa zasilająca do której owa pani ma podłączone wszystkie urządzenia na biurku.
Jakiś wesołek (kolega naprzeciwko) wpiął między listwę a przewód kostkę rozdzielającą z takim jebutnym czerwonym przyciskiem odcinającym.
Pokazuje jej i tłumaczę że to przez to magiczne urządzenie (nie wskazując winnego) a ona pomimo to ciągle idzie w zaparte, że to monitor się jebie.
Idę na kawkę....
Sytuacja taktyczna: Open Space (jak to brzmi...), pani siedzi przy podwójnym biurku z kolego naprzeciwko. Państwa odgradza taka ścianka, która jednocześnie jest prowadnicą do kabli. I w tej oto prowadnicy ukryta jest listwa zasilająca do której owa pani ma podłączone wszystkie urządzenia na biurku.
Jakiś wesołek (kolega naprzeciwko) wpiął między listwę a przewód kostkę rozdzielającą z takim jebutnym czerwonym przyciskiem odcinającym.
Pokazuje jej i tłumaczę że to przez to magiczne urządzenie (nie wskazując winnego) a ona pomimo to ciągle idzie w zaparte, że to monitor się jebie.
Idę na kawkę....