Podobno autentyczny komentarz jakiejś kobiety z facebooka, ale dostałem mailem w postaci tekstu:
Narzekacie na facetów schodzących na męskie przeziębienie?!? Kobiety! Nawet nie wiecie jak ja wam zazdroszczę! Wy po prostu nie macie pojęcia co potrafii odpier***ać domorosły "twardziel". Ja niestety mam z takim do czynienia na co dzień. Pomijam już takie odpały jak próba "rozchodzenia" pękniętego paliczka w stopie - mam dwóch braci, to wiem, że w kwestii urazów faceci są specyficzni. Ale u Mojego to podejście przeszło na wszelkie dolegliwości. "Podwyższona temperatura to stan fizjologiczny - znaczy, że organizm walczy". Możliwe, ale walczy, ale też i przegrywa! Ze dwa lata temu studenci wezwali Policję, twierdząc, że dr [------------] przyjmuje na dyżurze pijany. Podjechał radiowóz, ściągnięto dziekana (autonomia uczelni) i mocna ekipa wchodzi do pokoju. Zastają Mojego bredzącego coś bez sensu (znaczy bardziej niż zwykle) ale alkomat pokazuje O,O. Czy zgadza się pojechać na pobranie krwi w celu sprawdzenia obecności środków odurzających? Ależ oczywiście! Niczego nie łykał ani nie palił! Na SOR, czy gdzie tam pobierają krew, okazuje się, że osioł ma ponad 40°C gorączki i dlatego słabo kontaktuje. Gdyby nie donos studentów mógłby zejść na tym dyżurze! Czegoś go to nauczyło? Ależ skąd! W sobotę wracam z zakupów i czuję, że w domu coś śmierdzi... Okazuje się, że ślubnego przy śmietniku ugryzła kuna. Albo tchórz - nie zdążył się przyjrzeć. Ale nie ma obawy, ranę skauteryzował.... Lutownicą!!! No ale o co mi chodzi?! Przecież założył nowy grot, chociaż w 400 stopniach i tak giną wszelkie zarazki... Po co zawracać głowę lekarzowi? Przecież szybka kauteryzacja to najlepsze odkażanie. Żodyn, żodyn jeden, mikrob tego nie przeżyje.... Nosz ku..kułka gorzej niż dziecko! Na szczęście dał się przekonać i teraz bierze serię zastrzyków przeciw wściekliźnie. No i jest fochniety na mnie i lekarza, który nie podzielał jego entuzjazmu dla zwalczania zarazków lutownicą....
Narzekacie na facetów schodzących na męskie przeziębienie?!? Kobiety! Nawet nie wiecie jak ja wam zazdroszczę! Wy po prostu nie macie pojęcia co potrafii odpier***ać domorosły "twardziel". Ja niestety mam z takim do czynienia na co dzień. Pomijam już takie odpały jak próba "rozchodzenia" pękniętego paliczka w stopie - mam dwóch braci, to wiem, że w kwestii urazów faceci są specyficzni. Ale u Mojego to podejście przeszło na wszelkie dolegliwości. "Podwyższona temperatura to stan fizjologiczny - znaczy, że organizm walczy". Możliwe, ale walczy, ale też i przegrywa! Ze dwa lata temu studenci wezwali Policję, twierdząc, że dr [------------] przyjmuje na dyżurze pijany. Podjechał radiowóz, ściągnięto dziekana (autonomia uczelni) i mocna ekipa wchodzi do pokoju. Zastają Mojego bredzącego coś bez sensu (znaczy bardziej niż zwykle) ale alkomat pokazuje O,O. Czy zgadza się pojechać na pobranie krwi w celu sprawdzenia obecności środków odurzających? Ależ oczywiście! Niczego nie łykał ani nie palił! Na SOR, czy gdzie tam pobierają krew, okazuje się, że osioł ma ponad 40°C gorączki i dlatego słabo kontaktuje. Gdyby nie donos studentów mógłby zejść na tym dyżurze! Czegoś go to nauczyło? Ależ skąd! W sobotę wracam z zakupów i czuję, że w domu coś śmierdzi... Okazuje się, że ślubnego przy śmietniku ugryzła kuna. Albo tchórz - nie zdążył się przyjrzeć. Ale nie ma obawy, ranę skauteryzował.... Lutownicą!!! No ale o co mi chodzi?! Przecież założył nowy grot, chociaż w 400 stopniach i tak giną wszelkie zarazki... Po co zawracać głowę lekarzowi? Przecież szybka kauteryzacja to najlepsze odkażanie. Żodyn, żodyn jeden, mikrob tego nie przeżyje.... Nosz ku..kułka gorzej niż dziecko! Na szczęście dał się przekonać i teraz bierze serię zastrzyków przeciw wściekliźnie. No i jest fochniety na mnie i lekarza, który nie podzielał jego entuzjazmu dla zwalczania zarazków lutownicą....